Powrót po wakacjach do szkoły i do rutynowych obowiązków jest zawsze trudny. Zwłaszcza pierwsze tygodnie, w których planowana jest cała logistyka - zajęcia dodatkowe, zawożenie, odbieranie, obiady, świetlice itp. W tym roku cieszę się z jednego, że mój sześciolatek został jednak w przedszkolu, bo to
organizacyjnie wiele ułatwiło.
Nie
planowałam zostawiać mojego sześciolatka w zerówce. Był to pierwszy rok,
w którym dzieci z rocznika 2009 obligatoryjnie wszystkie miały pójść do
szkoły. Początkowo wcale nie myślałam o odraczaniu. Założyłam, że
większość dzieci z grupy przedszkolnej razem pójdzie do szkoły, no i że
jakoś to będzie. Poza tym gdzieś w tle toczyły się projekt obywatelski,
który miał pozwolić rodzicom
decydować o tym, kiedy dziecko pójdzie do szkoły – a to dawało nadzieję
na zupełnie naturalne rozwiązanie dla tego tematu. Projekt jednak
przepadł a w lutym na zebraniu w przedszkolu zostałam zaskoczona
informacją, że połowa dzieci z grupy, do której chodziło moje dziecko
już została odroczona.
Postanowiłam
więc również zgłosić się z dzieckiem na badanie do publicznej
przychodni psychologiczno-pedagogicznej ale w całym mieście nie było
miejsc do maja! Sytuacja była patowa. By pozostać w przedszkolu powinnam
złożyć do 6 marca deklarację o kontynuacji wychowania przedszkolnego.
Wizyta w poradni w maju była więc nieprozumieniem. Zaczęłam szukać
innych placówek, ale nawet w tych prywatnych nie było miejsc.
Miałam też wątpliwości czy zaświadczenie z prywatnej placówki będzie
respektowane w razie potrzeby odroczenia.
Mając
perspektywę utraty miejsca w przedszkolu (ze względu na brak decyzji o
odroczeniu) i posłania do pierwszej klasy dziecka, którego nie zostało
zdiagnozowane (niestety z mojej winy nie zadbałam o odpowiednie terminy
wcześniej), stanęłam pod murem. Po wielu telefonach i prośbach udało mi
się na połowę marca zarezerwować termin w prywatnej poradni
psychologiczno –pedagogicznej. Koszt wizyty 170 zł. Oczywiście
nie zdążyliśmy w przedszkolu złożyć deklaracji o kontynuacji i mieliśmy w
perspektywie ogólną rekrutację do przedszkoli, która nie gwarantowała,
że dostaniemy miejsce w dotychczasowym przedszkolu. Pojawiła się więc
kolejna wątpliwość – jeżeli miałby to być inne przedszkole niż
dotychczas to może lepiej już jednak by była to szkoła….
Do
czasu wizyty w poradni rozmawiałam z wieloma ludźmi – w końcu by to dla
mnie w tym czasie temat nr 1. Nie ukrywam, że dwie opnie szczególnie
dużo dały mi do myślenia. Pierwsza byłej wychowawczyni mojego starszego
dziecka w klasach 1-3 oraz nauczycielki przedmiotu w klasach 4-6. Pani
ucząca w klasach młodszych powiedziała mi, że z jej doświadczenia i
obserwacji sześciolatki nie różnią się intelektualnie od
siedmiolatków, ale zdecydowana większość sześciolatków potrzebuje
jeszcze dużo zabawy i ruchu, co widać podczas
lekcji. Pani ucząca w klasach starszych powiedziała mi natomiast, że o
ile w klasach 1-3 sześciolatki mają traktowanie specjalne, to w klasach starszych na pewno nie można już na to liczyć. Z
doświadczenia z poprzednim dzieckiem wiem,
że przejście z klasy III do IV było trudne dla dzieci, które poszły do
szkoły jako siedmiolatki, zaczęłam zastanawiać się jakie będzie ono dla
dzieci młodszych o rok. Przyznam, że opinie,
które usłyszałam zanim dotarłam z dzieckiem do poradni utwierdziły mnie
w przekonaniu, że mimo wcześniejszych wątpliwości powinnam poważnie rozważyć możliwość odroczenia.
Koniec końców opina w poradni była taka jakiej się spodziewałam - dziecko emocjonalnie nie gotowe do rozpoczęcia nauki w szkole - wrażliwe, źle znoszące porażki. Testy wypadły bardzo dobrze ale rączka okazała się trochę zbyt mało sprawna jak na przyszłego pierwszaka. Dołożyłam jeszcze do tego dużą potrzebę ruchu,jaką cały czas wykazuje moje dziecko i dorocznie stało się faktem.
Strona formalna
Przed wizytą w poradni konieczne trzeba posiadać opinię z wychowawcy z przedszkola. Przed poproszeniem o nią warto
porozmawiać z Panią wychowawczynią o zachowaniu dziecka również poza
przedszkolem. W opinii powinny zostać opisane wszystkie zachowania
dziecka zwłaszcza te, które nas niepokoją w kontekście szkoły. Ta opinia
jest podstawą do badania w poradni i pierwszym krokiem do odroczenia.
Samo
badanie to testy dziecka i rozmowa z rodzicem – w sumie trzeba
zarezerwować sobie ok 2 godzin. Opinia nie jest wydawana od ręki, jest
to opis całego badania zawiera sporo treści więc nie da się jej
przygotować w trakcie wizyty. Opinie można odebrać po kliku dniach.
Gdy
mamy opinię w ręce musimy napisać podanie o odroczenie do dyrekcji
szkoły podstawowej (gotowe wzory można znaleźć w Internecie). Podanie
zanosimy do szkoły rejonowej, do której przydzielone jest nasze dziecko.
Do podania załączamy opinię z poradni. I tu uwaga - jak się okazuje wcale
nie musi to być opina placówki publicznej (podobno zależne jest to od
szkoły więc wcześniej warto dopytać czy akceptują opnie
prywatnych placówek). Na decyzję dyrekcji szkoły znowu czekamy. Gdy mamy
zgodę dyrektora idziemy z nią do przedszkola. Potem składamy deklarację
o kontynuacji wychowania przedszkolnego lub jeżeli jest już po tym
terminie bierzemy udział w ogólnej rekrutacji.
Piszę
o tym ku przestrodze, bo sama nie była świadoma jakie są terminy i ile
trwa załatwianie całej papierologii. Termin do poradni warto
zarezerwować już dziś, nie zależnie od tego jaką finalnie podejmie się
decyzję. My zdążyliśmy skompletować wszystkie papiery (papiery z
odroczenia + papiery wymagane przy rekrutacji) w ostatnim dniu
rekrutacji do przedszkoli. Wszystko szczęśliwie się skończyło – trafiliśmy do swojego
przedszkola i do
swojej grupy, ale o tym ile czasu i nerwów to kosztowało, nie chcę nawet
pamiętać.
Ostatnio
rozmawiam z mamami, których sześciolatki są teraz w pierwszej klasie –
opinie są bardzo różne od zachwytu szkołą, przez umiarkowane
zadowolenie, ale też narzekanie na dużą ilość zadań, aż po rozważania o
cofnięciu dziecka do przedszkola. Każdy dziecko jest inne, każde trzeba
traktować indywidualnie i dlatego uważam, że o tym czy dziecko ma pójść
do szkoły jako 6 czy 7 latek powinni
decydować rodzice. W podjęciu tej decyzji mogą pomóc psycholog, pedagog
czy wychowawca przedszkolny ale nikt nie zna dziecka lepiej niż rodzic.