poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Powrót z Bułgarii przez Rumunię

Z wakacji w Bułgarii postanowiliśmy wrócić przez Rumunię. Droga przez Serbię mimo, że dobra nie zachwyciła nas (opis tu)  i postanowiliśmy spróbować alternatywnej trasy, przy okazji trochę zwiedzając.

Jadąc w kierunku granicy z Rumunią tylko fragment trasy (od Burgas)  jechaliśmy autostradą. Później głównie lokalnymi drogami, na szczęście prawie bez samochodów. Dodaliśmy do mostu na Dunaju, który stanowi naturalną granicę pomiędzy Bułgarią i Rumunią – wjazd na most jest płatny 2 euro. I tu, na moście zastał nas pierwszy korek – z powodu remontu mostu ruch był wahadłowy. Remont jest poważny  i wjazd do Rumunii przez tak zrujnowany most nie nastroił nas pozytywnie. 

Most na Dunaju


Formalnie granicę przekraczaliśmy w Giurgiu, poszło sprawnie, kolejka na klika aut. Zaraz po wjeździe do Rumunii, kupiliśmy winietę – za nieco ponad 14 zł - winieta na tydzień zapłacona w bułgarskich lewach.

Dobrej jakości, nową drogą dotarliśmy do okolic Bukresztu. Wjechaliśmy na zachodnią część obwodnicy i……. stanęliśmy w 10 km korku!!! Przez całą trasę w Rumunii cały czas napotykaliśmy podobne sytuacje, zwłaszcza gdy droga prowadziła przez miasteczka - korki, korki, korki. Drogi w górach  były bardzo kręte i często słabe jakościowo, widokowo jednak super.  Do miejsc które chcieliśmy dotrzeć (opiszę je innym razem) nie można było jednak dojechać autostradą. 


Rumunia droga przez góry

Rumunia droga w górach


Droga prowadząca  do granicy (kierowaliśmy się na Arad) jest częściowo autostradą (odcinek Sybin – Deva), ale później jest zdecydowanie gorzej – jest wąska i kręta. Jak wracaliśmy padał deszcz, jechało dużo tirów a minimalne były możliwości ich wyprzedzenia (albo zakaz, albo miejscowość z ograniczeniem do 50, albo zakręty). Zdecydowanie najgorszy odcinek trasy, najbardziej męczący i ciągnący się w nieskończoność. Po minięciu Arad do samej granicy (Nadlac) nie dojechaliśmy – stał tam ogromny korek, po 20 min bez ruchu odbiliśmy na Oradę.

Granice przekraczaliśmy w Varsand i była to najdokładniejsza kontrola w całej naszej podróży. Mimo, że Rumunia jest w UE nie jest stroną układu z Schengen, stąd przy wjeździe na Węgry kontrole graniczne. Nie było ruchu więc mimo szczegółowej kontroli poszło sprawnie. Na Węgrzech trochę się pogubiliśmy – byliśmy przygotowani na przekraczanie granicy w Arad. W pewnym momencie trafiliśmy na  polskie TIRy i jadąc za nimi wjechaliśmy na autostradę. Wiele nam to ułatwiło, tym bardziej, że nasze zmęczenie było już duże. Tym razem spory odcinek na Węgrzech jechaliśmy autostradą (w końcu wiem za co była węgierska winieta).



Potem Słowacja - winietę już mieliśmy, podobnie jak na Węgrzech (o winietach pisałam tu). Co do dróg słowackich nie zmieniłam jednak zdania. Granicę przekroczyliśmy w Piwnicznej. Nad ranem byliśmy w domu, wykończeni podróżą.



Pewnie mogliśmy wybrać lepszą  trasę ale zmiana miejsca przekroczenia granicy zamieszała w naszych planach a GPS na Węgrzech  nie zawsze powadził nas tak jak byśmy chcieli.



Jeżeli jeszcze kiedyś zdecydujemy się na przejazd przez Rumunię to na pewno inną trasą (z nadzieją, że jest lepsza), na ten  moment jednak uznaję, że trasa do Bułgarii przez Serbię jest lepsza i szybsza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz