czwartek, 27 sierpnia 2015

Droga do Bułgarii przez Serbię – teoria i praktyka

Na urlop do Bułgarii postanowiliśmy jechać przez Słowację, Węgry i Serbię. Posiadaliśmy tylko wiedzę teoretyczną na temat tej trasy. Jechaliśmy wg wskazań google maps i GPS.  Jaka trasa jest w realu postaram się opisać

  • 1. Polska

Wyjazd z Krakowa w piątek punkt 21.00. Pierwszy cel podróży - przejście graniczne Chyżne. Ruch w kierunku Zakopanego całkiem spory jak na wieczór ale w końcu to wakacje i zapowiadała się piękna pogoda na weekend. Warunki jakie proponuje słynna „zakopianka” większość chyba zna, pomijam więc swój komentarz w tej kwestii. Poza korkiem na wylocie z Krakowa, drogę do granicy pokonaliśmy na szczęście bez niespodzianek. Tam tankowanie i zakup miesięcznej winiety na drogi w Słowacji (w kantorze obok stacji paliw – cena 70 zł – płatność kartą)  i ruszamy dalej.

  • 2. Słowacja 
I tu pierwsze rozczarowanie. Tylko 3 krótkie odcinki dróg płatnych tj. na których można szybciej pojechać. Poza tym kręta wąska droga przez las (w końcu to teren górski). Dwa razy drogę przecinają nam przebiegające lisy, zaliczamy mocne hamowanie.  To co jednak najgorsze to remonty na całej trasie – wiele odcinków z zerwaną nawierzchnią oraz ruch wahadłowy na każdym  mijanym moście (i nie tylko moście). Moje wrażenia zdecydowanie negatywne.

  • 3.  Węgry

Nie kupiliśmy winiety na drogi w Węgrzech  w Chyżnym, choć była taka możliwość,  musieliśmy więc znaleźć stację, by ją kupić. Jechaliśmy spory kawałek od granicy a stacji ciągle nie było, już zaczęliśmy się niepokoić. Po przejechaniu sporego odcinka stacja w końcu się pojawiła. Winieta (miesięczna) kosztowała tu taniej niż gdybyśmy ją zakupili w Polsce. Na stacji spotkaliśmy kilka samochodów z polskimi rejestracjami – było to potwierdzeniem, że stali bywalcy trasy wiedzą, że gdzie najlepiej kupić winietę. Cena winiety w przeliczeniu 65 zł – płatność kartą.

Co do samych dróg – cóż spodziewałam się lepszych, przynajmniej fragmentu autostrady. Drogi rozszerzają się wprawdzie co jakiś czas na dwa pasy (zwłaszcza pod górkę) ale liczyłam na coś więcej na płatnych odcinkach. Na szczęście jechaliśmy nocą więc ruch był niewielki i bladym świtem zgodnie z przewidywaniami stanęliśmy na granicy z Serbią.

Stanęliśmy a może lepiej powinnam napisać utknęliśmy. Mimo wczesnej pory korek był naprawdę spory – ok 2 godzin. Większość przekraczających granicę to Turcy na niemieckich blachach (sierpień to chyba wzmożony okres ich powrotów do rodzinnych stron na wakacje). Po męczącym oczekiwaniu bogatsi o nową pieczątkę w paszporcie ruszyliśmy dalej.

  • 4.   Serbia

Podróż przez Serbię odbywała się głównie w towarzystwie samochodów na niemieckich rejestracjach zdążających w kierunku Turcji.  Choć w Serbii na autostradzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 120 km/h, nie koniecznie było ono przestrzegane. Generalnie ruch na autostradzie odbywał się płynnie. Minęliśmy cztery punkty poboru opłat (dojazd do bramek bez korków) – w sumie zapłaciliśmy za nie nieco ponad 77 zł – wszystkie płatności kartą. To co było pozytywnego na trasie autostrady to zatoczki co klika km (raz małe innym razem całkiem spore), na których można było się zatrzymać, prawie każda z TOITOI. To co było negatywnego to roboty drogowe prowadzone bez wcześniejszych znaków ostrzeżenia. Zaliczyliśmy jedno ostre hamowanie gdy nagle przed nami wyrosła blokada pasa, co przy pędzących autostradą samochodach nie było bezpieczne. Trasa widokowo nudna – w 95% pola kukurydzy lub słoneczników. 

Pola słoneczników


Niestety autostrada w Serbii kończy się w okolicy Niszu. My dodatkowo trafiliśmy na sobotni targ w tej okolicy. Utworzył się sporty korek, na przedarcie się przez niego starliśmy sporo czasu. Po zjeździe z autostrady czekała nas wąska kręta droga. Początkowo była niezwykle urokliwa –  tunele, rzeka w wąwozie, wysokie zbocza, później jednak przeszła w zwykłą lokalną drogę. 

Serbia - droga od Niszu do granicy z Bułgarią

 
Serbia - droga od Niszu do granicy z Bułgarią

Po zjeździe z autostrady droga do granicy ciągnęła się. W końcu granica i znów korek, mniejszy wprawdzie niż na poprzedniej granicy ale straciliśmy tam ok 40 min. Po raz kolejny w tej podróży doceniliśmy układ z Schengen.

  • 5.  Bułgaria

Zaraz po przekroczeniu granicy kupujemy winietę (miesięczną), jest klika punktów po prawej stronie drogi, w których można ją zakupić – koszt 54 zł - płatność  kartą.

Od granicy do Sofii prowadzi droga  jednopasmowa. Przed Sofią skręcamy w lewo na obwodnicę (rondo w przebudowie). Standard drogi bardzo kiepski, zwłaszcza jak na obwodnicę stolicy państwa UE. Ze względu na jakość drogi nie pędzimy. W końcu wyjeżdżamy na autostradę w kierunku Burgas i w końcu jedziemy. Ruch stosunkowo niewielki - jest sobota popołudniu. W pewnym momencie  Turcy odbijają na Istambuł i komfort jazdy staje się jeszcze lepszy. Co jakiś czas mijamy duże zatoczki, na których można rozprostować kości i skorzystać z TOITOI. Na autostradzie jest  słaba infrastruktura,  mało stacji paliw i miejsc w których coś można zjeść. Wzdłuż całej autostrady jest 1x MacDonald, 1x KFC i 1x knajpa z burgerami  (tyle pamiętam), dużo wcześniej ich pojawienie się zapowiadają reklamy przy drodze. Mijamy samochody na polskich rejestracjach, z różnych części kraju. Podobnie jak w Serbii jadąc widzimy  głównie pola kukurydzy i słoneczników i tak docieramy do Burgas. W Bugras jedziemy na południe. Na miejsce docieramy po 23 godzinach jazdy (+ 1 godzina ze względu na zmianę strefy czasowej). Rozpakowujemy bagaże, zjadamy coś w pobliskiej knajpce (o cenach i jedzeniu napisze innym razem) i idziemy odpocząć a rano.....






Bułgaria - Morze Czarne

 
 W kolejnym  poście o tym jak wyglądał nasz powrót z Bułgarii przez Rumunię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz